Kiedy jako dziecko zostawałam u babci na kilka dni, prosiłam ją by zrobiła mi omlet- w tedy jedyny jaki znałam, do tej pory ten najwłaściwszy wśród omletów. Puszysty placuszek, zrobiony na słodko, który zawsze dostawałam w towarzystwie ulubionego dżemu. Któregoś dnia poprosiłam babcie by nauczyła mnie taki robić. Pomimo tego, że miałam w tedy jakieś 6 lat przepis i instrukcje pamiętam do dziś, choć wstyd się przyznać uprościłam nieco procedury... Były to czasy kiedy moja pasja do gotowania jeszcze nie istniała, dlatego niestety jest to jedna z bardzo niewielu rzeczy których w temacie gotowania zdążyłam nauczyć się od babci.
Składniki (na jedną porcję):
- 1 jajko
- 1 łyżka mąki
- 1 łyżeczka cukru pudru
- dżem/miód/konfitura/syrop klonowy/ sos owocowy do podania
Na początek rozdzielamy żółtko od białka. Białko ubijamy na sztywną pianę z łyżeczką cukru ( babcia robił to ręcznie w tedy piana wychodzi puszystsza, ja przy większej ilości jajek używam miksera) następnie dodajemy żółtko i przesianą mąkę, bardzo delikatnie mieszamy by pina nam nie opadła. W oryginalnym przepisie babci żółtko było utarte na kogel mogel z łyżeczką cukru przez co omlet wychodził bardziej puszysty. Tak przygotowane ciasto wylewamy na patelnię z odrobiną oleju i pieczemy na wolnym ogniu aż placuszki się przyrumienią z obu stron. Podajemy z dowolnymi smarowidłami takimi jak dżem, miód, konfitura, nutella i inne .
Smacznego!
0 komentarzy:
Prześlij komentarz