Bardzo dobrze pamiętam z dziecięcych lat domową "bryndzę" do kanapek, i nie chodzi mi tu o owczy ser... o tym, że to właściwie jemu jest przypisana ta nazwa dowiedziałam się wiele lat później. Długo żyłam w przekonaniu, że bryndza to pasta rybna z białego sera i szprotek Nie żałuje tych lat w nieświadomości bo rybna bryndza zostanie bryndzą na zawsze, a z każdym rokiem doceniałam ją jeszcze bardziej...zwłaszcza kiedy zmęczona "gorączką sobotniej nocy" powracałam do domu lub wstawałam na śniadanie i zastawałam właśnie ją w lodówce. A do tego ogóreczek konserwowy...ach te chwile szczęścia...:P
Składniki:
- ser biały ok 500g
- szprot w oleju 2 puszki (ok 2x110g) ( ja najbardziej lobię Gralla, biedronkowe np. mają zupełnie inny smak) -> można także użyć tuńczyka lub wędzonej makreli, albo pomieszać kilka rybek :)
- duża cebula
- sól, pieprz
- natka pietruszki (opcjonalnie)
Cebulę bardzo drobno siekamy, ser rozdrabniamy widelcem, jeśli jest bardzo suchy możemy dodać do niego odrobinę mleka. Dodajemy do niego szprotki ( ja odcedzam część oleju, ale można dodać całą zawartość puszki ) i drobno posiekana cebule oraz posiekana pietruszkę jeśli zdecydowaliśmy się jej użyć. Wszystko dokładnie zagniatamy przy pomocy widelca. Doprawiamy solą i pieprzem, podajemy z pieczywem i ogórkiem kiszonym (koniecznie!).
P.S. Odważni mogą pokombinować z innymi przyprawami, mój tat po latach zaczął dodawać także paprykę ostrą, słodką i inne nikomu nieznane przyprawy. :)
Smacznego!
ależ mi smaku narobiłaś :)
OdpowiedzUsuń