sobota, 24 sierpnia 2013
Podróż nad Bałtyk czyli troche o Ustce i Stargardzie Szczecińskim.
Autor:
Dżusta
Na tegoroczny urlop wraz z kilkoma znajomymi postanowiliśmy wybrać się nad nasze piękne, polskie morze.
Wylądowaliśmy w Ustce w ośrodku położonym nad samym morzem. Ulokowaliśmy się w holenderce więc miejsca nie wiele, a i kuchenka pozostawiała wiele do życzenia, dlatego też 'gotowanie' ograniczyliśmy do minimum. I była to dobra decyzja. Nad morzem trzeba jeść ryby, bo nigdzie indziej nie smakują tak wspaniale. I tutaj wielki ukłon do właścicieli niewielkiego baru sezonowego RAFA, gdzie mieliśmy okazje spróbować wielu gatunków ryb zarówno w wersji smażonej jak i wędzonej przez Pana Gospodarza. Ryby świeże i przepyszne. Fladry, Karmazyny, Halibuty i Morszczuki w których się zakochałam....no i wiele innych. Poza Rybkami Bar oferuje także normalne obiady jak i śniadania i pizze.
Jednak rybki były naszym celem więc o reszcie niewiele mogę powiedzieć, poza jednym Śniadanie Chłopskie wygląda i pachnie obłędnie, a twarożek z cebulką jest bardzo dobry. Kiedy już skonsumujemy pyszną rybkę możemy udać się na spacer Usteckim deptakiem, lub na przepiękną plażę... mieliśmy to szczęście, że część przy której znajdował się nasz ośrodek d przeludnionych nie należała i można było zawsze na niej znaleźć całkiem spory kawałek miejsca do leżakowania. Jednym minusem(niewielkim) dla nas, powiedzmy starszej młodzieży, bezdzietnej, która chce odpocząć była masa rodzin z dziećmi które jak wiadomo lubią hałasować zwłaszcza gdy dookoła ma się ich 30 a nie 2. Swoją drogą ośrodek genialny dla młodych rodziców z dzieciakami do 12 roku życia, na pewno nie będą się nudzić. Blisko do morza na terenie ośrodka plac zabaw i tawerna z bilardem, cymbergajem oraz Kinektem. No i blisko do Rafy na pyszne jedzenie . A i Ustaka jako miasto miałam wrażenie bardzo skierowana jest na rodzinny wypoczynek.
Wałęsając się po uliczkach turystycznego centrum Ustki i mając ochotę na domowy obiad trafiliśmy do jadłodajni...baru mlecznego...poleconej przez tubylców. I za 14 złotych zjedliśmy ogromny 2 daniowy obiad jak u Babci. Przepyszny i naprawdę porcje wielkościowi zadziwiały. Niestety nie wiem jak się nazywał ani na jakiej ulicy był, tyle co pamiętam i mogę Wam powiedzieć to to że znajduje się na jednej z główniejszych uliczek centrum pomiędzy salonem gier a outletem sportowym do którego wchodzi się po schodkach. Co do samej Ustki, miasteczko bardzo ładne i przyjazne, dobre gofry, flipery, i poniemieckie forty do zwiedzenia. Nie do końca jest gdzie wybrać się na fajną imprezę nie będącą potańcówką. Jeśli komuś to nie przeszkadza serdecznie zachęcam. Jedna rada, sprawdzajcie umiejscowienie ośrodka, bo nie każdy jest w ładnej okolicy przy samej plaży. I jadąc pociągiem wykupcie bilet powrotny od razu, później może nie być miejsc. No chyba, że tak jak my odwiedzicie wracając Stargard Szczeciński, gdzie mieliśmy jedną z 3 przesiadek. Czasu do pociągu mieliśmy wystarczająco dużo by obejść starówkę z walizkami dookoła i pójść coś zjeść. Jedzenie najpewniej było znaleźć w galerii, doświadczeni życiem w Krakowie nie spodziewaliśmy się nic innego niż fast foodowych sieciówek, i tu Stargard zaskoczył nas bardzo miło. Małe Bistro Papaya w Galerii Starówka. Przepyszne makarony, pizze i sałatki ze świeżych składników. Mistrzowskie wręcz. A jak się okazało jak już wszystko pochłonęliśmy ze smakiem, na ścianie widniał certyfikat dla właściciela prosto od znanego wszystkim Gordona Ramseya. A obok zdjęcie. Photoshop czy nie jedzenie wyśmienite.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
napewno fotomontaz ;)
OdpowiedzUsuńMniam ja chce takiego gofra z nad morza :) .
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis
OdpowiedzUsuń